Zdając sobie sprawę, że Tula rózni się od większości kotów, które znam, spodziewałam się oczywiście, że nieraz mnie zaskoczy. Po wspólnie spędzonym miesiącu ogarniające mnie zdumienie nie jest ani trochę mniejsze niż pierwszego dnia.
Taka prosta, zwykła sprawa - spanie, w wykonaniu Tuli jest nadzwyczajne. Znakomita większość zwierząt układa się zwykle w kącikach, pod ścianami, gdzieś "z boku". Tula natomiast potrafi skulić w kłębek na samiutkim środku pokoju i spać tak głębokim spokojnym snem. Nie przeszkadzają jej zupełnie przechodzące nad głową psy, obchodzący dookoła ludzie... Nic. Dobrze, że mała nie widzi zdziwonego spojrzecia Dużego Kota i pogardy wymalowanej na pyszczku Dużej Kotki.
Ma też wspaniały system poszukiwania wody. Gdy w trakcie swoich spacerów natknie się na jakąś miskę, nie zagląda do środa, nie próbuje wąchać zawartości, tylko ostrożnie wkłada łapkę do środkę. Bardzo powoli, tak długo, aż dotrze do dna lub powierzchni zawartości. :) gdy przyssie się do picia = co jakiś czas przestaje i znów sprawdza łapką, jak głęboko trzeba się schylić, żeby łyknąć i nie podtopić się jednocześnie.
Coraz lepiej radzi sobie z samodzielnym docieraniem do kuwety na czas, ale tam też można zauważyć jej "inność". Oczywiście Tula zdaje sobie sprawę, że każdy kulturalny kot, po skorzystaniu z kuwety musi po sobie posprzątać - w końcu to zupełnie jak dla nas - ludzi - spuszczenie wody, prawda? Tak więc po załatwieniu w kuwecie wszystkich spraw, mała zabiera się za zakopywanie. Efekt jest najczęściej ten sam: kupa w jednym rogu kuwety, a w drugim - wysypująca się góra starannie "zamiecionego" żwirku. :)
Bardzo żałuję, że nie udało mi się ani razu uwiecznić na zdjęciu zdegustowanych min Dużych Kotów, gdy zastają taki stan rzeczy. :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz